Idzie, pełny chwały.
Dumnie wypina swoją pierś,
podbródek podnosi pysznie do góry
i patrzy na wszystkich...z góry.
Po kilkunastu latach moich modłów,
raczył ruszyć niebiańską godność
i sfrunąć na skrzydełkach niewinności.
Szedł wyniosłym krokiem po osiedlu Bohaterów Drugiej Wojny Światowej.
Rozsiewając złoty pyłek, bawiąc się w Dzwoneczka,
widząc zapłakane twarze jego poddanych- frunął dalej.
Do mnie!
Zjawił się ubrany w szatę władzy
i szal pogardy,
bym nie zapomniała kim jest.
Powitałam go trzymając za rękę dziewczynę.
Odszedł,
zostawił wezwanie do piekieł.
Zosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz