Za mną garstka szalonych ludzi
Nie łączyło nas naprawdę zbyt wiele
Poszukiwaliśmy jedynie nowych wrażeń
Wszyscy nienawidziliśmy samotności
Jestem obrzydliwy ale mam muzykę
Leonard Cohen na strychu
Pamiętam okna na suficie i gwiazdy
Grałem z dala od cienia na pożyczonej gitarze
Czasami ktoś się zjawiał by posłuchać
Czasami opadałem z sił na schody
Jabłka toczyły się powoli po stopniach
Czasami śpiewałem ile sił w gardle
Czasami skrywałem się i milczałem
Pamiętam kiedy mdlaliśmy
Przenosząc się do świata snów
Żyjecie teraz dla niczego
To tak jak by nie mieć dla czego umrzeć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz