Blade świty jak twarze, które milczeć nie potrafią.
Każda jest jak zdrowa opoka z rozdartym wnętrzem.
Wyrzekam się wszelakich fikcyjnych idealistów
ślepo dążących za idolami bez oczu.
I tych w których zaufanie pokładałem
jak mnie teraz aurą ignorancji opatrzyli
I dwóch krzewów podłości z których to upadł plugawy owoc.
Może kiedyś kochałem.
Teraz nie mam już siły na miłość.
Dojrzewamy i oddalamy się każdego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz